Podróż Ucieczka w karaibskie klimaty, St. Martin 2010
(...) if you spent so much money on coming to Caribbean, no need to stress Mister, easy, easy (...) rzekł do mnie czarnoskóry "operator" łodzi, w drodze powrotnej z Pinel Island na St. Martin, kiedy zobaczył, że przyspieszyłem kroku na widok przycumowanej łodzi, gotowej do odpłynięcia.
W sumie od tego zdania mógłbym zacząć moja krotka relacje z pobytu na karaibskiej wyspie St. Martin, bo o ile faktycznie przyjazd na Karaiby może nie należy do najtańszych ( ale mój pobyt tam udowadnia, ze dla chcącego nic trudnego i można tam się znaleźć za racjonalne pieniądze, co postaram się udowodnić nieco później) to z drugą częścią zdania nie sposób się nie zgodzić bo poczucie nerwowości, niepotrzebnego pospiechu, stresu były uczuciami zdecydowanie mi obcymi na wyspie i nawet korki uliczne nie były w stanie wytrącić mnie z równowagi. Ale początki mojej miłości do wyspy i uwielbienia dla karaibskiego klimatu były szorstkie i raczej nie zapowiadały entuzjazmu z pobytu. To co na początku uderzyło mnie w drodze z wypożyczalni samochodu do miejscowości Oyster Pond gdzie miałem nagrany nocleg, to korki uliczne i mega dziury w drogach, które nie sposób było ominąć na wąskiej i pozbawionej pobocza jezdni. Dodatkowo pochmurna pogoda i kłębiące się chmury nie zapowiadały udanego urlopu. Ale nic bardziej mylnego. Wystarczyły pierwsze 3 dni rozeznania się w terenie i pobytu na wyspie by móc zacząć w pełni korzystać z dobrodziejstw pogody i lokalnego kolorytu wyspy.
W kwestii wyjaśnienia wyspa St. Martin podzielona jest na dwie części, francuską i holenderską. Z osobistego doświadczenia, mogę jednoznacznie stwierdzić, że część francuska wyspy jest bardziej uporządkowana, wypieszczona z lepszą infrastrukturą drogową i okazalszymi budynkami nieco zamożniejszych i z zasobniejszym portfelem. Podczas kiedy część holenderska charakteryzuje się nieco większym chaosem, nieładem, gorszym stanem dróg publicznych i ogromną ilością komarów w okolicy Great Salt Pond w Philipsburg, które to wręcz obsiadały nasz samochód, a próba wyjścia lub wejścia do zaparkowanego samochodu, wyglądała jak scena z „Ptaków” A. Hitchcocka, ręce latały na wszystkie strony :) Wypasione hacjendy zarówno holenderskiej i francuskiej części dosyć mocno kontrastują z małymi, nieco zaniedbanymi budynkami miejscowej ludności, która w większości żyje skromnie i biednie, choć nie powoduje to u nich uczucia zazdrości czy wręcz zawiści w stosunku do „białych” bankomatów z dolarami w kieszeniach, bo większość wykazywała niezwykła uprzejmość, sympatię i pełna akceptację dla turystów, co przejawiało się chociażby w codziennym słownym pozdrawianiu czy serdecznym uśmiechu.
Wyspa żyje i utrzymuje się wyłącznie z turystyki, tym samym czarnoskórzy lokalni nie pracujący i nie parający się szeroko rozumianą turystyką, leniwie wypoczywają w cieniu swoich przydomowych palm. Mimo iż mieszkańcom lokalnym się nie przelewa, na wyspie naprawdę można czuć się bezpiecznie i bez żadnych oporów czy wręcz zahamowań przemieszczać się wzdłuż i wszerz niezależnie od pory dnia i nocy.
Jeżeli chodzi o atrakcje St. Martin to jest to idealne miejsce dla osób lubiących relaksacyjny wypoczynek plażowy, kochających kontakt z wodą i korzystających z wodnych atrakcji czy chociażby szukających chwili oddechu w cieniu palm, na zacisznych i prawie nie odwiedzanych przez turystów plażach. Dla osób nieco bardziej wtajemniczonych w tematykę lotnictwa i samolotów, wyspa St. Martin to prawdziwa mekka dla spottersów czyli ludzi hobbistycznie fotografujących lądujące i startujące samoloty gdyż podejście do lądowania na Juliana Airport w Philipsburg odbywa się tuż nad głowami osób wypoczywających i wyczekujących na samoloty na plaży Maho Beach. Efekt tego wyczekiwania można zobaczyć na kilku z moich zdjęć. Nie ukrywam jest to niesamowite uczucie i sprawia ogromne wrażenie, tym bardziej kiedy tuż nad głową pojawia się majestatycznie Boeing 747 linii KLM lub CorsAir. Szczegółowy rozkład przylotów jest wypisany na desce surfingowej w przy plażowym barze Sun Set Beach Bar. Zupełnie innym doświadczeniem jest odczucie jet blast na swojej skórze czyli odrzutu powietrza z silników odrzutowych samolotów ruszających do startu co wygląda nie inaczej jak grupka zapaleńców kurczowo trzymających się siatki ogrodzenia lotniska tuż za ustawiającym się do startu samolotem i w momencie kiedy samolot odpala 4 silniki, ludzi z butów wyrywa, nie wspominając o wzniecającym się kurzu, piasku i kamieniach. Osobiście stałem z boku, żeby oszczędzić obiektyw.
Niewątpliwie wyspa St. Martin oferuje sporą ilość różnorodnych plaż, tak aby każdy znalazł coś dla siebie, od długiej i najchętniej uczęszczanej przez turystów Orient Beach z wydzieloną częścią plaży dla naturystów, nieco spokojniejszej z większymi falami w morzu Baie Rouge czy zupełnie spokojnej ale równie ciekawej ze względu na sporą ilość rosnących palm, Le Galion Beach. Na mnie największe wrażenie wywarła plaża maleńkiej wysepki Pinel Island, położonej zaledwie 15 min łodzią od St. Martin, do której można dotrzeć z Cul-De-Sac ( bilet łodzią w obie strony 7$). Wysepka oferuje prawdziwie karaibski klimat płytkiej turkusowej wody, lobsterów zamkniętych w klatce czekających na swoją kolej aby pojawić się na talerzu głodnego turysty, ciepły, biały piasek i niepowtarzalne możliwości do podziwiania podwodnego świata flory i fauny w postaci snorkel-ingu.
Dla osób wybierających się w przyszłości na wyspe St. Martin mała rada, proszę zapakować do walizki absolutne minimum. Na miejscu w Philipsburg można zrobić zakupy markowych ciuchów w naprawdę rewelacyjnych cenach. Tommy Hilfiger sale 50%. T-shirt'y Lacoste i Ralph Lauren po 10$. Alkohol prawie za darmo, dla przykładu 2 x whiskey Jack Daniel's 1 litr = 32 $, 2 x Captain Morgan Rum = 16 $, perfumy dla przykładu nowości Calvin Klein for women „Beauty” 60$, markowe zegarki (Nautica, Festina, Tissot) po krótkiej negocjacji z hinduskim sprzedawcą ok 100-150$ w zależności od modelu. Jeżeli chodzi o ceny posiłków w restauracjach to warto poradzić się tutaj lokalnych mieszkańców lub osób znających wyspę jak własną kieszeń, gdyż takie osoby mogą z czystym sumieniem polecić sprawdzone lokale gdzie można dobrze i tanio zjeść. Osobiście stołowałem się w restauracjach Lolo w Grand Case z polecenia osoby od której wynajmowałem mieszkanie, gdzie posiłki przygotowywane są przez miejscowych mieszkańców na świeżo. Cenowo dania wahają się między 6 -13$ , za talerz składający się np. z krewetek z grilla + ryż + sałatka 10$ lub noga z kurczaka z grilla + frytki + sałatka 6$, piwo po 1,5$.
Pisałem wcześniej, że można na Karaiby przyjechać i zobaczyć ten niezwykle urokliwy zakątek naszej Kuli ziemskiej za rozsądne pieniądze, tym samym małe wyliczenie co i za ile;
- lot na trasie KTW-CDG-KTW – liną LOT – 500zł/os (można taniej tanią linią ale trzeba wcześniej rezerwować)
- lot na trasie Paryż- St. Martin – ORY – SXM – 350Euro liną Air Caraibes (ok 1500zł/os, return ticket)
- samochód na 12 dni – ok 220 $
- nocleg w miejscowości Oyster Pond – 58$/za noc od apartamentu ( mieszkanie składa się z 2 sypialni, w pełni wyposażonej kuchni + balkon + łazienka, do dyspozycji mieszkańców basen , sejf, cooler, parasole na plaże, grill, parking, dobra lokalizacja, sąsiedztwo sklepów i restauracji)
Jeżeli chodzi o wyżywienie to można się stołować „na mieście” ale równie dobrą opcją jest robienie sobie jedzenia we własnym zakresie w mieszkaniu, wychodzi znacznie taniej. Co do cen żywności w sklepach to niestety jest drożej jak u nas ale przykładowo, bagietka – 0,80Euro, ser Camembert – 3,5 Euro, kostka masła ok 3 Euro, sok pomarańczowy 2,5 Euro. Ale wiadomo, nie każdy lubi gotować na urlopie. Nie mniej jednak my śniadania i często kolacje przygotowywaliśmy sobie sami. Sporo się na tym oszczędza bo jednak jeść trzeba :)
Oczywiście mój przyjazd na wyspę St. Martin miał mieć charakter wyłącznie wypoczynkowy z elementami poznania wyspy i jej najciekawszych zakątków i takim też właśnie był. Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce dla osób szukających chwili wytchnienia, relaksu, lubiących kontakt z wodą i szukających trochę błogiego lenistwa na piaszczystych plażach. Przy okazji można trochę zaszaleć na zakupach ale przede wszystkim miło spędzić czas i w pełni zregenerować i zresetować jak również naładować baterie, pozwalające przetrwać walkę z szarością dnia codziennego jesienno - zimowej pory.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
ale fajne, super , zwłaszcza gdy za oknem szaro buro....
-
Ech, chciałaby dusza do raju... Zwłaszcza po zimie. Dzięki za piękne, cieplutkie klimaty. Pozdrawiam.
-
Wczoraj Brazylia dziś Karaiby Super foty
-
no to się rozgrzałam w ten mroźny wieczór:)
kilkoma dniami lenistwa na plaży w takiej scenerii nie pogardziłabym. szczególnie teraz, gdy tęsknię za latem:)
zdjęcia samolotów - rewelacja:) -
Piękne:)
Chętnie bym sama uciekła w takie karaibskie klimaty:) -
Fantastyczne ujecia.Kolor, klimat i jakosc. Dla tych ujec nadlatujacych beczek 747 , dla tych chwil sie zyje. Nigdy tam nie bylem, ale za kazdym razem, kiedy ogladam foty z ludzmi wyciagajacymi rece w kierunku nadlatujacych maszyn, postanawiam sobie, ze chocby po to warto tam pojechac!!!! Pojade w 2011, chocby na kilka dni!
-
Z wielką przyjemnością poczytałem i obejrzałem. bARdzo ładne zdjęcia i treściwy opis. Bardzo mnie zainspirował... Do tego w Trójce "Muza dalekich podróży" i nawet minus 10 stopni i mgła za oknem nie są straszne.
Pzdr/bARtek -
piękna ta plaża z przelatującym nad głową samolotem :)
-
fajnie się ogląda, gdy za oknem zimnica i śnieżyca.
-
ech... (żeby nie było! westchnięcie zachwytu, tęsknoty, zazdrości, itp:-)
-
Michał, dla rumu to na inne wyspy, a tam dla samolotów :)
-
dla tych samolotów warto byłoby tam pojechać. Byłem też w jednym takim spotterskim raju. Na Koh Samui, choć aż tak piorunująco to nie wyglądało :)
-
Oj Michale, trochę poczytać wypadałoby. Antigua to jedna z głównych Wysp Podwietrznych. Wyspy Zawietrzne leżą od Dominiki w dół i obejmują m.in. również i St. Lucię. St. Lucia kręci pitonami, ale moim skromnym zdaniem ustępuje urodą najbliższym sąsiadkom.
Co do Twojej relacji Michale, jak zapewne pamiętasz, jestem gorącym jej wielbicielem, ale o ile mnie wiedza nie myli, Antigua nie ma nic do zaoferowania oprócz cudownych plaż. Samo Nelson Dockyard's to nie jest chyba zbyt dużo. Niemniej plaże na Antigui są piękne, moim zdaniem ładniejsze niż choćby te z Saint Martin -
tam się lata, tylko dla samolotów, to jest znany wszystkim spottterski raj :)
-
Bo bym zapomniał, zdjęcia samolotów nad plażą są cudowne
-
Powiem tak :
Karaiby wciągają i to jaak cholera. Ciekawie je ukazałeś, przydatne informacje, ładne zdjęcia, głównie plażowe. Ale kolejny raz uświadamiam sobie, że to nie dla mnie. Podobne odczucia miałem po cudownej relacji Michała z Antigui. Ta część Karaibów nie ma w sobie niczego, co mogłoby mnie tam na dłużej zatrzymać, mam odczucie, że po kilku dniach byczenia się po plażach, w dodatku nijak nadzwyczajnych, szlag by mnie trafił. Brakuje tu zabytków, spuścizny kulturowej, ducha historii. Dla mnie to miejsce dla znudzonych życiem amerykańskich parweniuszy.
CO nie znaczy, że Karaiby mnie nie kręcą.
Jak pisałem wciągają , ale inne regiony, ot choćby Michałowa Dominikana, słynaca z czarnych plaż Dominika, górzyste i pokryte dziką dżunglą Martynika i Gwadelupa, gożdzikowe Grenada i Grenadyny, czy wreszcie Tobago. Jak widzisz chodzi więc głównie o wyspy na południe od Gwadelupy, tj. Antyle Francuskie i Wyspy Zawietrzne. Tam jest na tyle ciekawie, dziko, że wyłącznie byczenie się na plażach nie grozi.
Niemniej wdzięczny jestem za pokazanie tego jakże egzotycznego kawałka świata. Nic tylko pogratulować bytności tam.
P.S. Jakie są warunki do nurkowania na St. Martin -
myślałem, że może jesteś, bo tam parę osób też właśnie było, chyba z Poznania i wklejali relacje.
-
przepraszm voyager747 :) Na forum lotnictwa jestem raczej cichym obserwatorem, nie udzielam się często. Z racji zawodu zaglądam bo można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć o konkurencji i promocjach cenowych.
-
to już wszystkie odpowiedzi ?
-
Michal vel chelsea79. Michal dzieki za mile slowa komentarza do zdjec i mojej relacji, ktora juz poprawilem bo faktycznie wczoraj nie zapisalo mi akapitow i tekst sie zlewal i byl malo czytelny. Michal jest tak jak piszesz i w pelni sie z toba zgadzam. Nie wiem jak pozostale wyspy karaibskie ale faktycznie St. Martin jest bardzo skomercjalizowane. Miejscowosc Philipsburg to jeden wielki sklep z bizuteria, alkoholem, perfumami i ciuchami, plus dodatkowo kasyna i bary. Kiedy nie zawijają do portu żadne wypasione, wielopiętrowe wycieczkowce z tabunem amerykanskich turystów, miasto po prostu umiera i psy dupą szczekają. Po 17stej życie zamiera a kiedy pojawiają się statki, wszyscy otwierają swoje biznesy i polują na turystów. Tym samym omijałem to miejsce dosyć szerokim łukiem bo nie tego szukałem a średnio co drugi dzień do portu przypływają 2 takie wielkie statki.Niestety część holenderska jest dużo bardziej zurbanizowana ze spora ilością różnej wielkości hoteli i kompleksów hotelowych co w znacznej mierze przypomina bardziej Wyspy Kanaryjskie czy Baleary. Na całe szczęście część francuska wyspy jest dużo bardziej zielona, spokojniejsza z niższą zabudową i można miło spędzić czas na plaży, na której nie wielu turystów. Nie mniej jednak trudno szukać iście dziewiczych plaż, gdzie można poczuć się jak Robinson Crusoe. Takich miejsc nie ma. Zdecydowanie największe wrażenie również na mnie wywarła plaża Pinel Island ale i tam ludzi nie brakowało. Abstrachując jednak od tych wszystkich minusów w postaci szybko postępującej westernizacji regionu, który przejawia się w budowaniu tych wszystkich udogodnień dla potencjalnych turystów, region ten ma w sobie coś co przyciąga i kusi swoim kolorytem. Ja przyznam szczerze czerpałem garściami z uroków pogody, ciepłego morza, koloru nieba o wschodzie słońca, serdecznośći ludzi tam poznanych lub spotykanych i komfortu nieskrępowanego luzu i relaksu w rytmach muzyki reggae przy wyczuwalnym zapachu "trawy" :) Zdecydowanie Karaiby to również moje klimaty i z miłą chęcią powróce w tamten region. Jeszcze raz Michał dzieki za twoje przychylna opinie i twoje zdanie na temat Karaibów. Pozdrawiam.
-
do Przemka Wilka, ja byłem na St. Martin w terminie 8-21 listopada br, czyli praktycznie wrocilem poltora tygodnia temu. Pogoda za wyjatkiem pierwszych dwoch dni bez zastrzezen, cieplo, slonecznie. Dzieki za czujnosc bo faktycznie dalem ciala z tymi akapitami ale juz naprawilem. Pozdrawiam
-
Hej, świetna relacja, czyta się naprawdę przyjemnie. No, a zdjęcia - pierwsza klasa - zawsze zastanawiało mnie skąd pochodzą takie zdjęcia samolotów lądujących praktycznie na plaży ;). Ciekawi mnie tylko w jakim miesiącu tam byłeś? Ja myślałem aby pojechać na Karaiby w przyszłe wakacje, ale odstrasza mnie trochę sezon huraganów...
Pozdrawiam
PS. To tak na przyszłość, jeśli możesz dodaj do relacji akapity - będzie się wygodniej czytało. ;)
-
Świetne foty, to chyba najatrakcyjniejsza widokowo plaża na świecie :-) Ciekawa relacja :-)
-
niezłą pogodę u nas wybrałeś na publikację takie podróży :)
-
hm... a na forum lotnictwa też się udzielasz ?